Dąb. Drzewo, obok którego większość społeczeństwa przechodzi obojętnie, nie zdając sobie sprawy, jaką magią i symboliką jest otoczone, od najdawniejszych czasów fascynował ludzi. Krótkie i kruche ludzkie życie jest niczym w porównaniu z długowiecznym drzewem, które nie było tylko przerośniętą rośliną, ale osią świata – axis mundi (czyt. stworzenie świata), którą starożytni myśliciele wyobrażali sobie na kształt drzewa właśnie. Nie jest to tylko przeświadczenie religii naturalnych i pierwotnych, także monoteizm przejął symbolikę drzewa, w mitologii religii abrahamowych w środku raju rosną Drzewo Życia i Drzewo Poznania, z którego pierwsi ludzie nie mogą zjeść owocu. Jak się kończy ta historia, wszyscy wiemy. Drzewo takie należy równocześnie do Ziemi, jak i do Kosmosu.
„Czy nie jest najwyższą tajemnicą, czymś wręcz cudownym, że w jednej żołędzi drzemie nie tylko plan w postaci olbrzymiego drzewa, lecz także siła rozrodcza niekończących się pokoleń dębów?” G.W. Surya
„Drzewa były świątyniami bóstw i zgodnie z danym zwyczajem dziś jeszcze naiwne wioski najwyższe drzewo poświęcają bogu. Dla nas również nie większy urok stanowią posagi błyszczące od złota i kości słoniowej, jak gaje wraz z panującym w ich głębi milczeniem. Pewne gatunki drzew są ciągle jeszcze uważane za poświęcone pewnym bóstwom, np. Jowiszowi dąb, Apollinowi wawrzyn, Minerwie oliwka, Wenerze mirt, Herkulesowi topola. Co więcej wierzymy, że w lasach mieszkają sylwanowie i fauny oraz rozmaite boginki, że lasy mają swoje bóstwa opiekuńcze niejako z niebios wyznaczone” Piliniusz Starszy
Tak jak ludy germańskie miały Yggdrasilla, potężny jesion spajający ze sobą trzy poziomy świata, tak Słowianie za swoje święte drzewo obrali właśnie dęba. Nic w tym dziwnego, dąb jest największym, najpotężniejszym drzewem. Prastary, porównując go do człowieka niemalże wieczny, w oczach osób blisko związanych z naturą jest królem drzew i ich ojcem. Jako drzewo, które szczególnie sobie upodobały pioruny, był przypisany gromowładnemu Perunowi, dlatego składano pod nim ofiary z mleka, miodu, chleba i mięsa. W starych dokumentach natykamy się na znaczenie terenu właśnie poprzez „dęby piorunowe”, kiedy to uszkodzone piorunem w trakcie burzy drzewo wyznaczało jakąś granicę. Dąb, według starej podkarpackiej kolędy, miał być w naszym świecie od początku, jeszcze przed Bogami:
‘’Było to ogniś na początku świata,
wtedy nie było nieba ani ziemi,
Nieba ni ziemi tylko sine morze,
a pośród morza na dębie
siedziały dwa gołębie.’’
Stanisław Sarnicki, polski historyk z XVIw. pisze, że Polacy podsycali całe dnie i noce ogień dębowym drewnem, a taki ogień miał płonąć wiecznie. Helmold wspomina o szeroko ogrodzonych dębach, z bramami w płocie, przez które mogli przejść tylko kapłani i książęta; odbywały się przy takich drzewach różne obrzędy. Chrześcijanie, którzy powoli wypierali jakiekolwiek ludowe wierzenia, umieszczali na takich drzewach ikony z Matką Boską, od czego już tylko krok był do rożnych objawień Najświętszej Panienki między konarami oświetlanymi przez majowe słońce. Herbord w „Żywocie św. Ottona” opowiada o wielkim dębie, który według wierzeń ludu był poświęcony najwyższemu Bogu, a gdy niszczono znajdującą się tam świątynie, lud błagał, by chociaż drzewo na pamiątkę im zostawić.
Za ścięcie tego drzewa spadały na sprawcę kary, nie tylko wymierzane przez władze, jak wspomina się w statucie wiślickim, ale i zesłane przez samych Bogów za świętokradztwo, jak to wierzyli mieszkańcy Stobiecka pod Radomskiem, kiedy to po ścięciu dęba ludzie zaczęli chorować na tyfus.
Dęby to, zażartuję sobie, „celebryci” wśród drzew. O drzewie imieniem Baublis wspomina w „Panu Tadeuszu” Mickiewicz.
„Drzewa moje ojczyste! Jeśli niebo zdarzy,
Bym was oglądał znowu, przyjaciele starzy,
Czyli Was znajdę jeszcze? Czy dotąd żyjecie?
Wy, koło których niegdyś pełzałem jak dziecię:
Czy żyje wielki Baublis, w którego ogromie,
Wiekami wydrążonym, jakby w dobrym domie,
Dwunastu ludzi mogło wieczerzać za stołem?”
Żołędzie, w nieco mniejszym stopniu niż jajka, symbolizowały nowe życie (czytaj również: symbole słowiańskie), a dąb, jako drzewo władcze, uparte i silne często był porównywany z pierwiastkiem męskim, mężczyzna bowiem miał być „jak dąb”; „silny jak dąb”, „zdrowy jak dąb”, „wielki jak dąb”. A kiedy woj miał tylko posturę ogromną, ale inteligencją nie grzeszył, to był „wysoki jak dąb, a głupi jak głąb”.
W medycynie ludowej używa się liści, żołędzi oraz kory, którą zbiera się wczesną wiosną z młodych gałązek. Dębu używa się szczególnie przy stanach zapalnych skóry, błon śluzowych i przy lżejszych oparzeniach. Garbniki zawarte w korze mają działanie silnie ściągające – w obrzękach błon śluzowych, hamują krwawienie tkankowe, ścinają białka na powierzchni ran i ułatwiają ich zagojenie. Przykładanie chusty zamoczonej w mocnym wywarze z kory dębu powstrzymuje gnicie ciała przy paskudnych ranach. Kora i liście są głównym składnikiem mieszanek na różne dolegliwości kobiece oraz wspomagają regulację trawienia.
Dąb pomaga także w gospodarstwie. Żołędzie służyły kiedyś za bardzo wartościowy pokarm dla świń, a utuczone w ten sposób wieprze dawały mięso jędrniejsze, smaczniejszą słoninę, a wędzonka była niezwykle trwała. Żołędzie mają także swoje miejsce w kuchni. Wcześniej jednak trzeba pozbyć się ich goryczki:
„W jesieni, kiedy dojrzałe żołędzie opadają z dębów, zbiera się je, oczyszcza z szypułek i odmierza litrową miarką. Na każdy litr świeżych żołędzi nalewamy podwójną ilość miękkiej źródlanej wody i pozostawiamy tak na 24 godzin. Potem wodę się zlewa i daje taką ilość świeżej, w której żołędzie muszą się krótko zagotować, a potem zupełnie ostygnąć. Zimne, odcedza się z wody, przesusza i obiera z łupin. Wyłuskane środki pali się jak zwykłą kawę prawdziwą i przechowuje w szczelnym zamknięciu”
Dodatkowo, z tak powstałej mąki żołędziowej, w połączeniu z mąką pszenną, jeszcze do tej pory gdzieniegdzie piecze się chleb. Najczęściej jednak wykorzystywana była w czasach głodu.
Lecznicze działanie mają także galasy (galasówki dębianki), czyli wyrośla na liściach dębowych wywołane przez drobne błonkówki. Sporządza się z nich nalewkę używaną tylko zewnętrznie, wspomagająco przy oparzeniach i odmrożeniach, przy drobnych skaleczeniach, a także do, po rozcieńczeniu z wodą, do płukania gardła przy anginie. Przepis nie różni się niczym szczególnym od pozostałych nalewek. Zalewamy jedną część dębianek trzema częściami alkoholu i odstawiamy na tydzień w ciemnym szkle lub ciemnym miejscu, często mieszając. Po tym czasie zlewamy nalewkę i odstawiamy jeszcze na dwa dni. Pamiętajcie jednak, żeby nie używać nierozcieńczonej nalewki!