Jare Święto, znane też pod nazwą Jare Gody, lub Święto Jaryły/Jarowita, to kilku-kilkunastodniowy cykl obrzędów związanych z nadejściem wiosny, którego początek przypada na czas równonocy wiosennej. Współcześnie obchodzone jest w Polsce dnia 21 marca przez zarejestrowane związki wyznaniowe rodzimowierców. Nazwa prawdopodobnie pochodzi od bóstwa Jaryły, którego istnienie jednako jest poddawane w wątpliwość ze względu na niewielki i stosunkowo „współczesny” materiał etnograficzny dotyczący tej postaci.
W ogólnym ujęciu Jare Gody to kult życia, płodności, narodzin. Świętuje się odejście zimy jako okresu tymczasowej śmierci świata, przyrody. Od momentu równonocy wiosennej dni stają się coraz dłuższe, wyczekuje się pierwszego „zapładniającego” pioruna (sprawdź: Perun, piorun) po którym będzie można rozpocząć prace na roli (wcześniejsze ich rozpoczęcie mogłoby skończyć się nieurodzajem). Wiosna sama w sobie to czas powrotu do życia nie tylko przyrody, ale także ludzi, którzy po okresie swoistej zimowej bezczynności znów mogą wrócić do swego agrarnego trybu życia oddając się wytężonej pracy, która zapewni im przetrwanie następnej „śmierci” świata i w ten sposób cykl życia zatoczy koło.
Jare Gody to czas, któremu towarzyszy wiele obrzędów i rytuałów mających na celu sprowadzenie życiodajnych sił, co zaowocuje urodzajem, dobrymi plonami, ale także zdrowiem, szczęściem i powodzeniem w życiu. Jednym z najbardziej znanych elementów Jarego Święta, który przetrwał do czasów współczesnych, jest topienie Marzanny (Mory, Moreny). Podpalenie kukły i wrzucenie jej do rzeki ma symbolizować wygnanie zimy i ciemności, a także powitanie nadchodzącej wiosny. Towarzyszyły temu rozliczne dodatki dźwiękowe: gra na instrumentach, śpiewy, tupanie, grzechotanie i wiele innych – jak podaje Piotr Kowalski, hałas jest elementem, który przerywa okres zimowej śmierci i ciszy, i tym samym wyzwala płodność przyrody (pierwszy wiosenny piorun doskonale spełnia zadanie przerwania „śmiertelnej” ciszy). Ponadto hałas/dźwięk może pełnić funkcję apotropeionu – odstraszać demony oraz chronić podczas przebywania w bliskim kontakcie ze śmiercią (także tą przyrodniczą) i chaosem.
Źródło: www.lednicamuzeum.pl. Fot: M. Jóźwikowska.
Innym charakterystycznym obrządkiem, który przetrwał do dziś, jest oczywiście Śmigus-Dyngus, który współcześnie polega na prostym oblewaniu się wodą, natomiast dawniej praktykowano także uderzanie wierzbowymi witkami (obecnie spotyka się jeszcze ten zwyczaj m.in. na Kaszubach). Symbolicznie woda ma oczywiście właściwości zapładniające oraz oczyszczające, co bardzo dobrze wpisuje się w tematykę odradzania się przyrody po zimie oraz wyczekiwania przebudzenia płodnych sił natury. Ponadto praktykowano również wzajemnie odwiedzanie domostw oraz składanie darów kolędnikom dyngusowym (co miało miejsce jeszcze całkiem niedawno, o czym pamięta moja szanowna rodzicielka z lat swojej nastoletniości).
Praktykami, które miały przyspieszyć nadejście wiosny, były rozpalanie ognisk, wypiekanie obrzędowego pieczywa (kołaczy), dokonywanie porządków w domostwach i obejściach, okadzanie gospodarstw ziołami. Bardzo charakterystycznym elementem praktykowanym współcześnie na Wielkanoc, było malowanie pisanek – jajko bowiem zawiera w sobie potencjalne siły życiowe, ma zatem silne właściwości magiczne. W kulminacyjnym momencie ucztowano na wzgórzach, tańczono i bawiono się, a wieczorami odwiedzano groby zmarłych by ich powspominać oraz obdarować jedzeniem. Następnego dnia natomiast praktykowano obmywanie się w wodzie oraz wzajemne okładanie witkami, co było pierwotną wersją Śmigusa-Dyngusa.
Jak widać Jare Święto było czasem szczególnie ważnym dla Słowian. Czasem szczęśliwym, obchodzonym hucznie i aktywnie, bardzo radosnym, a niektóre z praktyk tego święta odnaleźć można po dziś dzień w ludowych praktykach oraz kościelnych obrzędach.
„Palma bije, nie zabije”
pamiętam to z dzieciństwaa z Podlasia. Tak więc nie tylko Kaszuby.
Związane było z katolicką niedzielę palmową, ale źródło wydaje się jednoznaczne. 😉
W prawosławną niedzielę palmową także praktykuje sie palemkę z rana. Kto pierwszy wstał 'okładał’ budził śpiących 🙂
Na Kujawach są jeszcze zapusty. Korowód poprzebieranych chłopaków, śpiewających i chodzących od domu do domu. Zawsze dostają jakieś pieniądze i/lub pączki. Zwyczaj żywy do dziś 🙂
Jestem z Kaszub i za dzieciaka, tak z 15 do 20 lat temu chodziło się z rodzeństwem i rówieśnikami po domach, ludzi lano wodą i okładano witkami wierzbowymi, które wcześniej zbierało się również dla bazich kotków. Dostawało się od ludzi najczęściej jajka, w tym pisanki, ale także słodycze i owoce. Bardzo pozytywnie wspominam to święto 🙂