Zmora, znana także jako mara lub nocnica, jest demonem narodzonym z duszy grzesznika, osoby potępionej lub bezpodstawnie skrzywdzonej. Często, człowiek nieświadomy, lecz kierowany złością, mógł być zmorą za życia, jego dusza nocną porą odłączała się od ciała. W ten sposób, człowiek obrażony za dnia mógł mścić się i nękać sąsiadów jako nocna mara. Istnieją wierzenia, mówiące, że zmorą może zostać również człowiek ze zrośniętymi brwiami, lub różnokolorowymi oczami. Wraz z nastaniem chrześcijaństwa, pojawiły się teorie według których przekręcenie imienia przy chrzcie lub wypowiedzenie na łożu śmierci Zmoraś Mario zamiast Zdrowaś Mario skazywało duszę na wieczny byt pod postacią mary. Nocnica lub zmora pod postacią ćmy lub komara wślizgiwała się do pomieszczenia, gdzie spali ludzie i rozpoczynała swoją ucztę.
Otwierasz oczy, jest środek nocy, na zegarze widzisz godzinę trzecią. Nie wiesz dlaczego się obudziłeś, odczuwasz lekką dezorientację i narastający niepokój. Zauważasz, że nie możesz się poruszyć, a coś uciska twoją klatę piersiową. Niepokój przeradza się w lęk, a lęk w strach jakiego nigdy nie doświadczyłeś. Ciemność w pomieszczeniu gęstnieje, a w mroku zaczynasz dostrzegać nieistniejące postacie. Strach już nie jest zwykłym ludzkim strachem, to co cię ogarnia nie jest już niczym ludzkim, to przerażenie jakie towarzyszy zwierzęciu któremu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Mimo panicznych prób krzyku i zerwania się z łóżka, nic się nie dzieje, jest tylko gorzej, twoje ciało cię nie słucha, a z twoich ust nie wydobywa się żaden dźwięk.
Nic nie jest w stanie przerwać przerażającego obrzędu zmory, jakim jest jej posiłek. Takie właśnie doświadczenia spotykają osoby nawiedzone przez zmory. Zmora jak i nocnica żywi się krwią. Siadając na piersiach ofiary, przyciska ją i dusi pozbawiając tchu, w ten sposób powoduje uderzenie krwi do głowy. Następnie spija krew wyciekającą z nosa lub wgryza się w żyłę pulsującą na skroni albo szyi. Człowiek nawiedzony przez zmorę budził się zmęczony i bez sił do życia.
Syta zmora musiała jak najszybciej wrócić do swojego ciała, lub ukryć się przed promieniami słońca. Najczęściej w tym celu wykorzystywała konia z pobliskiej stajni. Po szaleńczym galopie z nocnicą na grzbiecie, koń zazwyczaj zdychał. Zmora (nocnica) często męczyła zwierzęta i sprowadzała na nie pomór, podobnie jak inny słowiański demon – licho.
Metodą na obronę przed zmorą lub nocnicą była zmiana pozycji snu. Należało spać odwrotnie (z głową w nogach) lub na brzuchu. Można było również próbować skrzyżować nogi. Inną metodą było powieszenie lustra w pomieszczeniu w którym się śpi, ponoć zmora była tak brzydka, że kiedy zobaczyła swoje lustrzane odbicie uciekała. W celu zabezpieczenia zwierząt przed atakami zmory, przybijano/wieszano nad drzwiami amulet ochronny w postaci zabitej sroki (tę metodę stosowano również w ochronie trzody przed czartem lub biesem).
Zmorę widywano jako wysoką, chudą kobietę o długich nogach. Ten kto widział zmorę w świetle księżyca, opowiadał, że promienie światła przenikały przez nią niczym przez biały bursztyn. Częstym widokiem była zmora ujeżdżająca konia.
Wiara w mary nocne prawdopodobnie wywołana była paraliżem sennym.
Ciekawostka: Określenie „nocny marek” wywodzi się właśnie od „mary”.
Podanie o zmorach, marach i nocnicach:
„Mory i morusy to już tak się urodzą, a morusów poznaje się, tak jak i ciatow (ciota), po brwiach w jedną linię złączonych, a czarnych Dlatego też lud mówi: czarny jak morus. Są to pół ludzie, pół duchy, można by powiedzieć. Bo kiedy ich godzina nadejdzie (od północy aż do trzeciej godziny rano) to ciało zostaje na łóżku, a duchowa połowa śpiącej mory lub morusa idzie i dusi (gniecie) ludzi, a w braku tychże, albo skoro im tak dano – drzewo ciernie i wodę. Jak tylko przetrzyma mora swoją godzinę, tj. skoro jej przeszkodzą, że wyjść nie może, aby dusić (…), to ciężko bywa chorą, a nawet umiera. Mory, zabierając się do duszenia ludzi, nie wiedzą o tern na jawie czynią to bowiem we śnie, przybierając postać rozmaitych zwierząt, a najczęściej kotów. (…) Rozmaite ma lud przeciw morom środki, z których najpospolitszym a używanym szczególniej przez parobczaków sypiających po oborach i stajniach, dokąd naturalnie mora ma najłatwiejszy przystęp, jest między innemi i ten, iż kiedy ocknie (zbudzi się) parobczak, w tej chwili właśnie w której go mora dusiła, natychmiast porywa za nóż i utyka go mocno w drzewo swego łóżka. Tym sposobem przebija morę, którą albo rani, albo nawet czasem i zabija, i znachodzi rano wybladłego trupa, przytwierdzonego do łóżka. (…) Niektórzy wieśniacy, idąc spać, zakładają sobie ręce na piersiach na krzyż, dla odwrócenia mory. Skuteczniejszy atoli ma być sposób ten, że oblepiwszy dzbanuszek nowy ciastem, pod poduszki go sobie podłożą. Mora w tym razie nigdy się nie ukaże” („W. Ks. Poznańskie”, s. 38—43). L. Pełka „Polska demonologia ludowa”
Opis tego co czuje się po przebudzeniu przywołuje wspomnienia… to na prawdę jest zwierzęcy lęk. Szczególnie kiedy dopiero przy takim trzecim, jakże nieprzyjemnym doświadczeniu, po raz pierwszy pojawia się halucynacja i „obecność” dziwnej postaci. Przyznam, że początkowo myślałem, że mam coś z głową i bałem się komukolwiek o tym opowiedzieć, ale poszukałem w internecie i bardzo szybko natknąłem się na pojęcie paraliżu sennego. Niesamowicie mi wtedy ulżyło, ale w stu procentach rozumiem opowieści i strach przed zmorą. Kiedyś takie doświadczenia były o tyle straszniejsze, że nie było tak prostego i łatwo dostępnego wytłumaczenia.
Dokładnie. Ja przeżyłam to tylko ( na szczęście ) raz, z tym że u mnie halucynacja przybrała postać dziecka/lalki wolnym krokiem idącej w moim kierunku po dywanie… Nigdy tego nie zapomnę. Właściwie widziałam ją tylko od pasa w dół, ponieważ zawsze śpię skulona w kłębek na boku 😀
Chyba bym zszedł na zawał… Mi zdarzyło się to kilkukrotnie, ale na szczęście tylko raz z udziałem „istoty”. Dodatkowym szczęściem było to, że jej nie widziałem bo spałem na boku z głową przy ścianie więc mogłem tylko ją widzieć. Ale słyszałem szepty tego czegoś i czułem jak mnie uderza palcem po plecach… Byłem jednocześnie świadomy co robią domownicy w domu (było rano, poszedłem spać po nocce). Nieprzyjemne uczucie. Po przebudzeniu domyśliłem się, że jest to jakiś pół sen pół jawa no i okazało się, że to paraliż senny. Niesamowite co może wytworzyć umysł człowieka i niesamowite jest to ile prawdy kryje się w legendach.
u mnie tak jest że często sie budze i nie mogę sie ruszać, 2 razy widziałam zjawy jak mi siedziały na bruchu i twarz w twarz mi sie przyglądały, poruszać się nie mogłam 🙁 :/ raz to była zakonnica a za drugim jakaś istota z krzywym ryjem jak na zdjęciu tu…co najgorsze chciałam sie zacząć drzeć ale jakoś nie mogłam, jakbym głos straciła
Spróbuj poszukać na necie informacji jak przed tym gównem się chronić. Ja od dzisiaj startuję. Pocieszę lub zasmucę cię, że jest to jednak nie halucynacja jak to tłumaczą „naukowcy” a prawdziwa istota (a raczej jedna z wielu tysięcy jak nie więcej istot). Bo widzisz to gówno jak każda istota potrzebuje energi do istnienia. Taką energię dajesz temu ścierwu właśnie ty. Strach to bardzo niska wibracja i dla takikch złych istot to idealne pożywienie.
A skąd akurat mówię o aspekcie energetycznym. Z własnych obserwacji, które jak potem poszukałem potwierdziły to. Bo demony karmią się energią. Ja jestem na 'no fap’ i czym dłużej jestem tym energia wzrasta i jest dosłownie odczuwalna przez ciebie jak i innych. Włanczają się „super moce” a dokładniej wracasz do swojego pierwotnego stanu. No ale nie będę tutaj o tym pisał bo to inny temat. Po tej właśnie nocy cała moja uzbierana energia odeszła. Z ogromnego płomienia został malutki płomyk. Ścierwo zeżarło moją energię 🙁
Świat, który nas otacza, jest piękny. Magię znajdziemy w chemii i fizyce, prawdziwe cuda czają się za oknem, gdy kwitną kwiaty, w morzach i oceanach poza zasięgiem naszych oczu, czy w kosmosie, gdzie ciągle znajdujemy coś nowego do odkrycia. Nie widzę najmniejszego powodu by wypaczać ten świat wrzucając do niego tanie, wymyślone przez ludzi mity i potwory.
Mój kumpel z Armenii je widzi. Dusze człowieka mają najczęściej postać świecących kul. W nocy atakują w miejscach ich śmierci (postać zmory). Nie działa na nie żadne radio, TV i świeczki. To jest czysta energia, której ludzie nie widzą.
Dusze słyszą co mówimy do nich i rozumieją ale nie mają ciała i nie widzą tak jak my. Czasami mogą nam przekazać jakieś myśli (dla medium).
Ja również doświadczyłem te jazdy po położeniu się do wyra na wznak bo słuchałem akurat Słonia xd , kwestia 10-ciu minut i akcja. Po pierwszym razie jak nawiedzenia od ruch mój taki że się od razu pomodliłem w stronę krzyżyka wiszącego w pokoju. I se myślę o co kierwa chodzi bo nigdy nie słyszałem o takich motywach sam też nie opowiadałem co mi się przytrafiło. Ciemność jedynie co widziałem, a jej nie ujrzałem nigdy wiedząc że jest to kobieta w 100% . Zawsze milczała ja z resztą też, aż do pewnego czasu 🙂 dokładnie nie pamiętam ile razy mnie nawiedzała, nie regularnie to się działo. Próbowałem się wyrwać/wydostać ale bez skutku mimo że nic specjalnego się nie działo. Jedynie wkurzała bezradność i ten bezwład no jak rzepa dosłownie ha ha . Obserwowałem te spotkania zastawiając się jaki ma zamiar potem dopiero zdałem sprawę że trzyma mnie już dla zabawy bo zaczęła he heszkować do.siebie -.- Co dla mnie ciśnienie w opór podniosło przed ostatnim razem że aż do niej krzyknąłem : poczekaj ty ku..o je..na ! zobaczysz że się w końcu wyrwę i cię za..nie !! Kolejnym razem dzięki mojej intuicji i zmysłom czułem jej obecność i że zbliża się do mnie, także reakcja była fast bardzo i udało mi się wyrwać/uwolni. Lecz jej nie ujrzałem i tak, odruchowo się rozglądając. I do tej pory spokój mam.
Rodzice opowiadali o zmorze która potrafiła skołtunić koniom grzywy w nocy. Bywało, że któryś z koni miał mocno splątaną grzywę, zawsze mówili, że to zmora… Nigdy nie dowiedziałem się jak było naprawdę ale te skołtunione grzywy pamiętam.
Mój pradziadek był bardzo madrym i poważnym człowiekiem, nigdy nie fantazjowal i opowiadal ze na własne oczy wiele razy widział gdy rano wchodzil do stajni ze konie maja poplecione grzywy w takie warkoczyki i kołtuny ze nie dalo się tego rozplatac trzeba było obcinac w dodatku było spienione zgrzane i przerażone jakby odbyly wyścig śmierci nikt nie mogl tych koni w nocy wyprowadzić ze stajni bo nieraz zima na sniegu nie było zadnych sladow ze konie wychodzily w nocy wiec cos je atakowalo w stajni. A te zmory duszące ludzi to jest to samo to nie żaden paraliż senny tylko demony one się zywia strachem bolem i cierpieniem dlatego mecza konie i ludzi. Trzeba wolac glosno Jezusa i wtedy to odchodzi, tak samo jest z UFO tak naprawdę to demony udające ufoludki- jak się wzywa Jezusa to znikają nagle ale trzeba to szybko zrobić zanim cie nie sparaliżują bo wtedy już nic nie krzykniesz i ci mogą zrobić . o nie sa bajki poczytajcie w poważnych zrodlach albo na YT
Dopadla mnie wczoraj strzyga meczylem sie by zasnac bo spalem w dzień a pracuje jako kierowca wiec weekend na parkingu , co pamietam do powolne szepty i charczenie do ucha coraz glosniesze i uczucie duszenia szyji ,bylem sparalizowany probowalem otworzyc oko i sie udalo ale dalej nie moglem nic zrobic w koncu sie wydarlem i obudzilem ,byla rowno polnoc ,serce mi walulo jak mlot caly czas czulem bol na szyji i pamietam te postac przez sen zielone paskudztwo z wielkimi czarnymi galami bez zrenic
No to ja wam opowiem moja historie. Jade przez Polske wschodnia samochodem z namiotem i rzeczami. Spie na dziko pod namiotem. Czesto troszke za pozno sie zabieram za szukanie miejsca w lesie i dlatego często wybieram pierwsze lepsze ktore mi sie spodoba, tym bardziej ze nie moge sie szybko po lasach przemieszczac, gdyz nie mam wozu terenowego. Ostatnie miejsce mojego noclegu znalazlem niedaleko Bialej Podlaskiej. Wysokie drzewa stare lasy. Rozbilem namiot pomiedzy lasami, a polami. Caly czas mialem dziwne przeczucie i przez nie walczyłem z watpliwosciami czy napewno tu spac. W koncu zdecydowalem ze jak nie bede mogl usnac to zmieniam miejsce albo jade do miasta i spie w samochodzie. Wszedłem do namiotu i nagle uslyszalem jak by stukanie, jak by ktos chodzil w za duzych klapkach, ale dźwięk ten zbiegl sie z dzwiekiem ugniatanej trawy i innych rzeczy pod moim namiotem takze pomyslalem ze sobie wkrecam. Polozylem sie, leże, dzwieki spod namiotu ucichly a wokol namiotu caly czas cos krazy z tym dziwnym dzwiekiem, raz nawet otarlo o namiot. W pewnym momencie poczule dziwne uczucie w glowie, tak jakby w sammym srodku(szyszynka?) i wtedy zdecydowalem ze wychodzę z namiotu.No to latarka w reke i wyskakuje z namiotu, swiece wokol namiotu nie ma nic swiece na las tez nie ma nic. Dodam ze po wyjscu z namiotu nie czulem strachu tak jak by czulem sie dziwnie spokojny i znowu przekonalem samego siebie ze jest ok i ze jam by co to wsiadam w samochod i z tamtad uciekam. No to wrocilem do namiotu znowu. Polozylem sie probujac usnac i znowu to uczucie tylko tym razem caly czas lezalem badajac to uczucie i nagle poczułem podniecenie i strach całkowicie przeszedl. Zaraz po tym mialem dziwne uczucie jak by cos mnie ciagnelo za plecy w dol gdyz spalem na boku i wtedy nie rozumiale tego o co chodzi, a po przeczytaniu powyzszego artykulu stwierdzam ze cos chcialo zebym polozyl sie na plecach. Wiem ze mialem dziwne sny nie pamietam jakie dodatkowo obudzilem sie w nocy okolo 2 – 3 i uslyszalem dziwny glos tak jak by 2 slowa dosyc dziwnym, teraz jak o tym mysle to musze dodac ze rowniez strasznym glosem(slowa nie zrozumiale). Rano po wstaniu wydawalo mi sie ze spoko ale poznien sie czulem jak detka, 0 energii do pakowania namiotu i rzeczy.
Sorry za skaladnie i niektore brakujace literki, ale pisalem w emocjach z telefonu i bez sprawdzenia tekstu. Teraz jak to czytam to to widzę
masakra o.0
Tez napisze o moim doświadczeniu ze zmora. Kiedyś wierzyłam ze to paraliż senny itd. Ze zanim twoje mięśnie zaczną pracować mózg już działa i stad te epizody zwane zmora przez jakiś tam bajkopisarzy szukających atencji. Ale nie… wg mnie nie jest to żaden paraliż jak starają nam się wmówić ci wielcy mądrzy odrzucający wiarę w to co nadprzyrodzone. Obudziłam się w nocy i nie mogłam się poruszyć. Oczywiście w pozycji na plecach z rękoma wzdłuż ciała i nogami wyprostowanymi. Czułam ciężar na klatce piersiowej. Na szyi nie. Tylko ten duży ucisk jak u ktoś położył mi dłonie na mostku i mocno przycisnął. Ba! Czułam ze wciska mnie w materac. Obok spał mój ówczesny chłopak. Próbowałam się poruszyć. Nie mogłam. Próbowałam mówić. Nie mogłam. Pamietam jak próbowałam poruszyć najmniejszym palcem lewej ręki bo był dosłownie cm od ciała faceta. Nie dało rady. Po dłuższej chwili puściło. Obudziłam chłopaka ale nie zareagował zaspany tylko obrócił się na drugi bok. Postanowiłam się położyć się na boku blisko niego i spróbować zasnąć. Nic z tego. Czułam w pokoju coś. Jakaś obecność i za moment poczułam to o czym wspominali wcześniej ludzie w komentarzach. Ten palec który dotknął moich pleców. Obrocilam się szybko żeby sprawdzić co to. Nic.. za to jak spojrzałam przed siebie miałam wraże je jakby coś stało na końcu łóżka. Postać. Wysoka postac patrząca na mnie spode łba. Nic przyjemnego. I na pewno nic naturalnego jak jakiś tam paraliż senny.
Btw. Pisze to podczas zaćmienia księżyca. Teraz dopiero kęsy piękny. Jak zaczął się odsłaniać. Delikatnie już swieci z brzegu. Słońce wchodzi ale to podkreśla tylko ta czerwień która pozostała na większej części jeszcze. Obserwujesz szczęśliwie z okna i widzę wyraźnie. Pozdrawiam
Zmora nocna, przychodzila do mnie przez dlugie lata, meczyla mnie bardzo, nic nie pomagalo, chodzilam do
kosciala modlilam sie i zawsze byla. Wreszcie wyszukalam Modlitwe do Krzyza Swietego ktòra mòwi ze broni
nas przd strasznymi sytuacjami, modlitwa ta jest w internecie lub w sklepie co sprzedaja obrazki swietych,
medaliki.
Modlitwe umiescilam na medaliku i poszlam spac, mam spokòj zmora nie przychodzi i trwa to 6 miesiecy,
czyli jest lekarstwo, z pewnoscia Wam pomorze Powodzenia…
Miałam dokładnie do samo… Tyle, że zasnęłam w sypialni sama, leżąc na plecach. Obudził mnie ucisk na klatkę piersiową, chciałam zerwać się z łóżka, ale nie mogłam się ruszyć. Wiedząc, że chłopak jest w drugim pokoju próbowałam go zawołać, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu… Byłam przerażona, było mi strasznie zimno i gorąco jednocześnie. Wszystko trwało może 5 minut, ale wydawało się, że znacznie dłużej. Kiedy „to coś” ustało i zerwałam się z łóżka, dostrzeglam, że obok niego stoi mój pies, wpatrzony we mnie i jakby zaskoczony, że w końcu wstałam :/ Czytałam kiedyś o zmorach, również babcia opowiadała mi o nich. Po tym doświadczeniu nie miałam wątpliwości, że właśnie to mnie spotkało. Od tamtej pory instynktownie kładę się na brzuchu lub na boku, ale nigdy na plecach.
Myślałem że jestem osobą wierzącą… Jestem grzesznikiem… Od kilku lat , co jakiś czas jestem nawiedzany przez ZMORY NOCNE. Nie są to regularne wizyty. Raczej narastają w momentach gdy moja wiara w BOGA niknie. Gdy dopuszczę się czynów nikczemnych , po jakimś czasie nawiedza mnie demon w nocy podczas snu. Ucisk na piersi, duszenie , kontury postaci albo nawet szkaradna fizjonomia i wszechogarniająca niemoc samoobrony. Strach którego nigdy nie zaznałem i panika towarzyszą mi nawet po przebudzeniu w dzień. po ostatniej wizycie , kiedy usłyszałem, ” jesteś już nasz ” – chyba Diabła? Wizyty ustały. Rozmowy z żoną niczego nie wnoszą. Kościół katolicki jest bardziej demoniczny niż ja i wszystkie sekty szatana !
Można sprawdzić w historii kościoła….Czy czeka mnie UNICESTWIENIE ????
Myślałem że jestem osobą wie
Nie wiedzą Państwo może, jak walczyć ze Zmorą/Strzygą, która przychodzi w nocy? Jak się przed nią bronić?
Część moich przodków pochodziła m. in. z Litwy, Orawy, Wołoszczyzny, wszędzie tam opowiadano o istotach mogących odwiedzać innych w snach. Mogą być zarówno żywi jak i zmarli, źli jak i dobrzy. Przychodzą by porozmawiać, poprosić o coś lub ostrzec, ale czasem także by skrzywdzić – wtedy żywią się energią- „siłą życiową” żywych i z takiego snu człowiekowi ciężko się wyrwać. Moi pradziadkowie mówili o nich jako o ludziach starej krwi, ludziach o cennej krwi, ludziach-wilkach bo ponoć ich duch potrafi przybrać też taki kształt. We śnie mogą mieć różne formy: ludzką, zwierzęcą, mgły, ciemnej postaci o świecących oczach, a nawet jasnej świetlistej przypominającej anioła. Może bić od nich chłód lub żar. Przypisywało się im zdolności magiczne. Nie należy im nic obiecywać ani się z nimi zakładać. Podczas ataku najlepiej próbować się modlić.
Przeciwko tym złym ma pomagać chociażby modlitwa do Michałą Archanioła:
Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.
Wszebor, tez mialem ten problem wiele lat i powiem tak to nie są zarty .. faktem jest ze paraliz przysenny istnieje ( mialem go i doświadczyłem) ale nawiedzenie zmory jest realne. Do czytajacych : jesli po paralizy przysnenym lub kilku takich zdarzeniach macie poczucie niskiej energii (lub calkowitym braku) to macie pewnośc ze to jest ta istota.
Co do rozwiązania, niestety nie zgodzę się z przedmówcami, modlitwy i medaliki to bdzury totalne nigdy mi nie pomogły. Są dwa rodzaje zmór demoniczne i z osób zywych. Jeśli chodzi o demoniczne , to ważne jest twoje nastawienie spokój i dobrą energię – mozesz się modlić, może być też matra co komu pasuje . Gorzej jesli miejsce jest nawiedzone , ma naprzykład złą aure a już fatalnie jak to jest zmora z osoby żyjącej. Miałem doświadczenie z obiema i jeśli chodzi o demoniczną to da się walczyć , natomiast jesli siedzi ona w kims zywym to jedyne rozwiązanie to wyjazd z miejsca zamieszkania i regula jest taka im dalej tym lepiej.
Pozdrawiam i nie dajcie się.
Paraliż senny przytrafił mi się dwukrotnie – okropna sprawa, nie można się ruszać, brakuje tchu, nie da się wydobyć dźwięku z gardła – bardzo przerażające przeżycie. Nie widziałam przy tym (ani po tym) żadnych demonów, oczywiście, ale rozumiem, że w czasach, gdy nie potrafiono pewnych rzeczy wyjaśnić, tak to traktowano. Wierzę też, że można wtedy zobaczyć różne rzeczy (skoro mózg jest aktywny, wyczuwa się strach, może wiele rzeczy sobie sam „dopowiedzieć”).
Mój Dziadek bardzo lubił opowiadać różne niestworzone historie tego typu ze swojego dzieciństwa (z biegiem czasu brzmiały różnie). Przede wszystkim mówił, że Zmorę trzeba złapać i nie puścić.
Wg Niego, pewnej nocy obudził się i spojrzał na śpiącego obok brata i zobaczył, że „dusi go Zmora”. Nie mysląć zbyt wiele złapał ją za włosy, żeby ją powstrzymać.
Słuchając porad swojedo ojca, wiedział, że nie można jej puścić. Zmora zniknęła, ale Dziadek uścisku nie zwolnił. Czekał do rana, opowiedział bratu i ojcu, co zaszło w nocy i dopiero wtedy, stojąc przy młocarni, na polecenie ojca otworzył dłoń. Znajdował się w niej kłos. Mój pradziadek wziął go z ręki syna i wrzucił do maszyny. Dziadek twierdzi, że wśród żyta, które było młocone leżał siwy warkocz.
Dziadek mój postanowił, że złapie winowajczynię (ponieważ wszyscy wierzyli, że Zmora to prawdzia osoba – najprawdopodobniej jakaś stara baba ze wsi).
Wg Jego wiedzy, żeby dowiedzieć się kto jest Zmorą, należy w progu drzwi wejściowych do domu położyć miotłę. Zmora nie może przejść nad miotłą, więc jeżeli jakiś gość podnieśnie miotłę, odstawi i dopiero wejdzie – oznacza to, że jes właśnie tą marą nocną.
Dziadek postąpił zgodnie z przesądem i razem z bratem usiedli naprzeciw drzwi obserwując uważnie, co się dzieje. Czekali już dość długo (nie wiem, ile dokładnie), ale Mama mojego Dziadka zaczęła się denerwować i kazała przestać się wygłupiać chłopakom i zabrała miotłę z przejścia. W chwilę potem do domu weszła stara sąsiadka. Oczywiście Dziadek nie dowiedział się, czy to Ona była Zmorą, ale ta juz w nocy nie wróciła.
Zawsze lubiłam te historie i nigdy w nie nie wierzyłam – Dziadek lubił kolorować swoje opowieści, ale rozumiem, że jeżeli ktoś wierzy w nadprzyrodzone rzeczy, to w połączeniu z paraliżem sennym może powstać mieszanka wybuchowa.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za fajny artykuł. Będę wracać.
Witam,
Na imię mam Paweł, mam 34 lata, mieszkam na Dolnym Śląsku. Moje doświadczenie z tym bytem zaczęło się jak chodziłem do szkoły podstawowej, nie posiadałem internetu, nie miałem styczności z literaturą o tematyce okultystycznej za małym szczegółem. Brat nie wiem gdzie dostał biblię szatana oprawioną w ludzka skórę – oficjalnie nie wiedziałem że ją ma ale gdy go w mieszkaniu nie było otwierałem i przeglądałem naiwnie czytając zafascynowany …. Jakiś czas później moje sny zmieniły się na gorsze aż do poziomu myśli samobójczych. Pół roku panicznego strachu przed nocą – mieszkałem z bratem i rodzicami. Zaczęło się od nocy ( nie znam godziny ) najdłuższej w moim życiu. Wyglądało to na lęk dziecka – ale było tylko gorzej. Nikt nie powie że to bezdech senny bo gdy to uciekało ja czułem dalej ucisk w klatce piersiowej, serce biło jak szalone. Zawsze gdy się zbliżało próbowałem krzyczeć, próbowałem…. Uczucie ciężaru uciskającego na łokcie jak by coś je trzymało. W pamięci mam jedną noc – koszmar jak by powiedzieć że nic nie działo się. Obudziłem się z uczuciem jak by mnie trzymano i usłyszałem pukanie do drzwi – sieciowe drzwi wzmocnione. Głos pukania był na tyle mocny że obudził mamę – wstała, podeszła do drzwi i zapytała się kto tam, nikt nie odezwał się. Otworzyła drzwi wcześniej zapalając światło na korytarzu a tam nikogo nie było. Zgasły światła przedpokoju głosy ucichły a mama poszła spać. Te kroki, myślałem że mama wstała do toalety, po chwili otworzyły się drzwi pokoju ( byłem unieruchomiony), to się zaczęło. Dla mnie trwało to kilka godzin . jak było w prawdzie nie wiem. Rano idąc do szkoły miałem to przed oczyma ( łóżko moje usytuowane było tak że widziałem okno ) rysy czegoś ciemnego na tle okna. To powtarzało się naprawdę długo. Wizyty u psychologa, medykamenty, rady i nic.
Kiedy pierwszy raz dość szczegółowo opowiedziałem to ojcu opowiedział to co mu jego tato powiedział. Po ślubie swoim kolejna noc życia z żoną i to go spotkało – za którymś razem obudził się i udało mu się złapać to za szyję ( w dłoniach to przybrało postać czarnego kota ). Miał ręce podrapane do mięsa, pobiegł i wrzucił to do pieca – dopiero to ustąpiło. Dawniej jak Niemcy mieszkali w bloku w piwnicy czy zamurowano czy pogrzebano dziecko. ciała nie odnaleziono.
Dziś to nadal przychodzi do mnie tylko sporadycznie ale nadal strach nie można opisać – cały czas Boję Się Tego.
Spałem na boku, w pokoju mam całkowity mrok, rolety w oknach. Obudziłem się, miałem wrażenie że do łóżka dociska mnie jakieś 200kg, brak możliwości ruchu lub krzyku. Pomimo mroku po pokoju przechadzała się mroczna postać, ciemniejsza od otoczenia, po kilku sekundach wskoczyła mi na plecy… Niewyobrażalny strach, byłem pewny że to mój koniec i umrę. Całość trwała ok 1 min. Rano wstałem i byłem przekonany że w nocy atakował mnie demon. Co ciekawe, opowiedziałem o zdarzeniu szwagrowi, mieszka piętro wyżej, stwierdził że miał tak samo tydzień wcześniej… Nie polecam, istny horror na żywo.