Na przedwiośnie, gdy jeszcze śniegi nie zdążą stopnieć, zachwyca nas miękkimi i srebrzystymi baziami, a zerwane gałązki szybko wypuszczają korzenie. Wierzba rośnie nawet na ziemi, która, mokra i błotnista, nieprzyjazna jest innym drzewom. Zielone pędy wypuszczają czasem nawet zrobione z niej miotły. Dlatego właśnie lubię nazywać wierzbę „drzewem miłującym życie”.
Witkom wierzbowym przypisywano właściwości czarodziejskie i życiodajne, stała się także symbolem płodności. Nie dziwota, że dawniej, a i dzisiaj spotykanym jeszcze zwyczajem, było smaganie dziewcząt podczas wiosennych świąt jej gałązkami po łydkach, życząc im w ten sposób zdrowia. Po chrystianizacji Słowianie ciągle pamiętali o magicznych mocach wierzby, do tej pory głównym elementem palm wielkanocnych są małe gałązki z baziami. W niektórych rejonach łyka się kilka kotek wierzbowych zerwanych z takiej palmy po to, by ustrzec się przed chrypką i bólem gardła, co, może i zbyt śmiało, łączyłabym z tym, że wierzba uznawana była za drzewo poświęcone Welesowi, opiekunowi nie tylko Nawii i bydła, ale i poezji oraz przysiąg. Owszem, wierzba posiada kwas salicylowy (działanie przeciwbólowe, przeciwzapalne), ale znajduje się on tylko w korze i liściach drzewa, o czym doskonale wie każdy zajmujący się ziołolecznictwem. Kolejną rzeczą, która potwierdzałaby przypisanie wierzby Welesowi może być fakt, że rośnie ona na ziemiach podmokłych, nieraz i bagniskach, a takie zaś tereny w wielu religiach pogańskich uznawane były za przejście do świata podziemnego. Dlatego właśnie chłopi nie chowali się w czasie burzy pod wierzbami, kto bowiem wiedział, kiedy Perun przypomni sobie o tym, że brat chciał go zabić i uderzy ze złości grzmotem w te drzewo?
W folklorze polskim wierzby, szczególnie te dziuplaste, bywały często mieszkaniem diabłów, a zwłaszcza naszego poczciwego Rokity. Jeden z najbardziej pospolicie rosnących w Polsce podgatunków wierzby nazywa się wszakże „Wierzba rokita”, a zarośla, które tworzy ich skupisko, to nic innego, jak rokiciny. Szperając trochę w przysłowiach polskich można znaleźć ciekawe przykłady łączenia wierzby z diabłem, niekoniecznie z tym chrześcijańskim, ale tym psotnym, budzącym zazwyczaj sympatię ludu czortem. Kiedy ktoś kłamie, powiemy, że „kręci jak diabeł suchą wierzbą”, a gdy kochliwy chłopiec znalazł kolejny obiekt swoich nieudolnych zalotów, to po prostu „zakochał się jak diabeł w suchej wierzbie”.
Dodać by się przydało również o jej przyrostach rocznych (są ogromne). O tym, że wykazuje alelopatię, dodatkowo jest cennym surowcem do wyrobu koszy. Bardzo często sadzano ją na miedzach (ładnie zabiera azot z gleby, szczególnie gdy jest go za dużo, co przy nawożeniu obornikiem bardzo często się zdarzało). Oraz jako jedno z niewielu(jeszcze Ulmus potrafi wytrzymać takie warunki, (nazwa łacińska, bo z polską zawsze mam problem, olsza, olcha, po co się bawić, łatwiej po łacinie)). A kwas Acetylosalicylowy to nic innego jak naturalna forma aspiryny. To chyba wszystko, dziękuje.
Wierzba (salix) i olcha (ulmus) to dwa rożne gatunki. Obydwa z rodziny brzozowatych, ale jednak inne.
Olcha to Alnus, jeśli już. Ulmus jest wiązem.